MAM NA IMIĘ CHAOS
Nasiąkam, 2021, olej na płótnie, 80x90cm
Według mitologi greckiej chaos to wielka otchłań, pełna siły twórczej i pierwiastków boskich, jakby jedna masa nie uporządkowana, ciężka i ciemna, mieszanina ziemi, wody, ognia i powietrza. W Taoizmie natomiast chaos jest rozumiany jako coś, co nie jest jeszcze w pełni ukształtowane, ale jednocześnie jest to coś z czego wszechświat ostatecznie powstaje. Chaos uzupełnia się tu z porządkiem, jak kobieta z mężczyzną, gdzie pierwiastek żeński jest utożsamiany z chaosem.
Dzisiaj chaos jest rozumiany raczej negatywnie. Kojarzy się z niepokojem, bałaganem, brudem, wojną. Nie pasuje to do obrazu kobiety w mojej świadomości. W moich oczach kobiety od wieków porządkują chaos, szczególnie ten dnia powszedniego. Dbały o rzeczy fundamentalne. Nie mnie jednakże oceniać, gdyż i ja jestem chaosem. Wolę zatem tę interpretację, w której jestem kosmosem. Formuję materię jeszcze nieokreśloną, przemierzam świat w swojej ‘bezkształtności’, utwardzam się dzień po dniu, wydobywa się ze mnie życie.
Daria Pietryka
Kłoda piastunka, 2021, 80x70cm + 80x35cm, olej na płótnie + haft na płótnie
Na stronie prezentowane są zdjęcia z wystawy Mam na imię Chaos która odbywa się obecnie w Miejski Ośrodek Sztuki w Gorzowie Wielkopolskim (ul. Pomorska 73) i będzie trwała do 16.04.2023r. Zapraszam serdecznie!
Tekst do wystawy pt. Mam na imię Chaos
W swojej wystawie pt. Mam na imię Chaos Daria Pietryka zaprasza nas do odbycia wspólnej podróży, która mówiąc o tematach ważnych, jest na swój sposób podszyta mrokiem i niepewnością. Za pomocą prezentowanej przez siebie sztuki, artystka wprowadza nas w realia świata współczesnego, punktując krok po kroku trapiące go problemy. Choć, może bardziej jest to przepuszczona przez pryzmat własnych doświadczeń refleksja, która stopniowo serwowana jest nam w wybitnie słodko-gorzki sposób.
Niemalże w każdej pracy Pietryka przemyca nam odrobinę swojego, prywatnego świata. Nie jest to naturalnie wiwisekcja, ale pogłębiona i przefiltrowana myśl na tematy, które są dla niej ważne i które w zasadzie dotyczą każdego z nas. W przypadku prezentowanych na wystawie dzieł, właściwie za każdym razem znaleźć możemy odnośnik do życia prywatnego artystki – czytanej właśnie publikacji, słuchanej muzyki czy reportażu. Ale też – co istotne – do sytuacji politycznej, społecznej, światopoglądowej i gospodarczej. Rzeczywistość miesza się tu z fikcją. Bajka z koszmarem. Szczęście z niepewnością. I niewątpliwie jest to uczta dla oka. Za pomocą stworzonego przez siebie języka wizualnego, artystka opowiada nam o uniwersalnych prawdach, które w ostatnim czasie dotkliwie dały nam o sobie znać. Mówimy tu o kryzysie klimatycznym, światowych konfliktach zbrojnych, łamaniu praw kobiet czy o migracjach i społecznym postrzeganiu Innego. Jest to więc rozbudowana opowieść o człowieku i człowieczeństwie, jednostce i wspólnotowości, samotności i poświęceniu, jak również – i chyba najbardziej – o świecie składającym się z napędzających go przeciwstawnych sił – tych kreacyjnych i tych niszczycielskich, które utrzymują równowagę naszego, jakże kruchego uniwersum.
Wystawa podzielona została na kilka części, z których każda odzwierciedla konkretny etap twórczości wrocławskiej malarki bądź fascynację danym tematem. Składa się więc z kilku, powstałych w ciągu ostatnich pięciu lat serii malarskich, które po raz pierwszy zebrane zostały w jednym miejscu i mogą wybrzmieć wspólnie. Można wyszczególnić tu zatem trzy zasadniczo wyróżniające się motywy – kobieta i macierzyństwo, natura i cykliczność oraz lęki i obawy, które w zaproponowanym przez artystkę układzie zbiegają się w różnych, czasem mniej oczywistych punktach. Oczywiście zarówno o wystawie, jak i o twórczości wrocławskiej malarki można pisać godzinami. Jednak dobrze jest także samemu, na własną rękę, podjąć próbę odkodowania ukrytych w pracach tych sensów. Zawarte w nich prawdy są bowiem szalenie uniwersalne i wszystkie one dotykają każdego z nas na co dzień, dzięki czemu w każdym z obrazów możemy odnaleźć cząstkę siebie.
Kama Wróbel
Lwia paszcza, 2022, 130x100cm, olej na płótnie
Oni, 2022, 140x180cm, olej na płótnie
‘Oni’ czyli czyli ‘inni’, ‘obcy’. Ale słowo Oni odnosi się też do demonów z japońskiej mitologii i folkloru. Złych duchów znanych ze swoich bezwzględności, siania terroru, kojarzonych z chorobami, plagami i nieszczęściem.
Widzę więc Oni jako strachy siedzące w naszych głowach. Czasami o istotach lub ludziach, których nie znamy układamy historie, złe myśli, które nie mają przełożenia na rzeczywistość. Z reguły boimy się obcych. Zatem obcy stają się Oni. Wprowadzą chaos w nasze ‘poukładane’ życia. Stanowią potencjalne zagrożenie.
Punktami wyjściowymi do namalowania tego płótna były dwie myśli jakie towarzyszą mi od pewnego czasu. Zacznę może niechronologicznie – od drugiej bo ma przełożenie na formę pracy – jest nią kryzys uchodźczy jaki ma miejsce na granicy polsko-białoruskiej trwający od 2021 roku do dziś (a piszę te słowa w połowie maja 2022 roku). Pierwsza natomiast stanowi strach jaki odczuwa rodzic o własne dziecko, starając się zapewnić mu bezpieczeństwo: Czasy są niepewne. A co gdybyśmy to my musieli uciekać przed wojną? A co gdybyśmy to my byli postrzegani jako Oni?
Daria Pietryka
Patrzę jak trawa rośnie, 2022, 73x70cm, haft na płótnie
Rozmowy przy kotle, 2023, 140x180cm, olej na płótnie + haft na płótnie
GO, 2021, 90x150cm, olej na płótnie
Dwoista natura doświadczeń jest czasem uderzająca, dlatego patrzę na dwie kompozycje (dyptyk Rozmowy przy kotle i pracę GO) jako na pewnego rodzaju całość, troszkę jak Jing i Jang. Jest gorycz i pogoda ducha, jest smutek i radość, jest samotność i wspólnota. W związku z powyższym opowiem o pracach zawartych w tej sali tylko z jednej perspektywy – druga, być może, odsłoni się sama: Dyptyk Rozmowy przy kotle ma swoje korzenie w etnograficznym Magazynie Źródła na Drugim Kanale Polskiego Radia, w izbach pełnych kobiet haftujących podśpiewując ludowe przyśpiewki, we wspólnym byciu, w byciu ze sobą, w zgromadzeniu czarownic nad bulgoczącym kotłem, w sufrażystkach walczących o prawa wyborcze i we wkurzonych kobietach maszerujących razem podczas czarnych marszy w 2016 roku oraz strajkach kobiet w 2020 roku. Muszą nauczyć się siebie na nowo, przemodelować myślenie o sobie i swoim byciu w społeczeństwie. Muszą to zrobić od wewnątrz.
Daria Pietryka
Praca Nie ma mnie powstała w latach 2019-2020 ( olej na płótnie – rok 2019, assamblage – rok 2020) i nie należy do cyklu Mam na imię chaos. Nie mniej jednak jest jego matką założycielką. Praca powstała w ramach cyklu Między nami (2018-2020).